Osada zapełniła się szczękiem uzbrojenia i klekotem kości. Wychodzący z puszczy umarli nosili znaki Pelikana i Śmierci Ptaków. Patrzyli przed siebie, tylko z rzadka kierując oczodoły w stronę chat. Wiele razy już tu byli, jeszcze wiele razy będą.
Być może wykonują rozkazy nieznanego wodza i ciągną na bitwę. A może wędrują bez celu, siłą przyzwyczajenia odtwarzając ruchy wojsk z zapomnianych wojen.
Nocami wojownicy rozbiją obóz. Siedzący przy martwych ogniskach umarli wydadzą się rozmawiać, jakby wspominali lata wędrówki i dawne bitwy. Jednak pozbawione warg usta nie wydadzą żadnego dźwięku, jaki mogliby usłyszeć śmiertelni.