W tym roku na Quentina przyszło 10 prac. Nie jest źle! Każda przygoda wychodzi z trochę innego podejścia do scenariuszy i do grania w RPG, a koktajl ze wszystkich dziesięciu jest szalenie inspirujący. Nawet, jeśli jakaś praca nie przypadła mi do gustu, zwykle jest w niej parę elementów, które chętnie podbiorę. A jest też praca, która przypadła mi do gustu wybitnie, mianowicie…
Komediowa przygoda do Zewu Cthulhu Adriana Skowronia – link.
Poniższy tekst zawiera spoilery… w sumie nie takie groźne, ale potencjalny gracz może niech lepiej nie czyta
Gracze badają zagadkową śmierć policjanta w leżącym w Nowej Anglii miasteczku Assmouth. W programie absurdalny humor i tona nawiązań do popkultury.
Struktura scenariusza jest, jak zauważył Ifryt, prosta. A równocześnie robi wrażenie bardzo solidnej i skutecznej. Bohaterowie prowadzą śledztwo, scenariusz opisuje różne miejsca, gdzie pewnie zajrzą, szukając tropów (prowadzących do kolejnych miejsc), i gdzie przy okazji wpadną w tarapaty. Po początkowym otwartym etapie śledztwa akcja przyspiesza, tropów (i trupów) jest więcej i robi się bardziej liniowo, a równocześnie dramatyzm idzie w górę.
I dramatyzm jest chyba dobrym słowem – Czyste Rączki to nie jest zwała dla zwały, jest w nich napięcie i wciągająca historia, choć nastrój pozostaje żartobliwy i lekki. Po prostu tam, gdzie Bardzo Poważny Mistrz Gry stara się wyrugować głupawe żarty przy stole, autor Rączek podnosi je do rangi sztuki.
No, ale nie struktura zapada najbardziej w pamięć, tylko:
- humor. Jest to oczywiście subiektywna sprawa. Ja potrafię uśmiać się nad Wilqiem Superbohaterem i Dżudo Honor 7, inni nie zdzierżą. Nad Czystymi Rączkami obśmiałem się jak norka.
- rekwizyty. W Czystych Rączkach odkrywanie rekwizytów i szukanie w nich wskazówek jest może najważniejszą częścią rozgrywki, jest go mnóstwo i jest kluczowe dla fabuły. Rekwizyty są pierwszej jakości. I są przezabawne.
Czy zabawa rekwizytami lepiej się sprawdza w RPG od walk i szybkiej akcji, bo można ją rozgrywać bez pośrednictwa niedoskonałej narracji i mechaniki? Wielu się nie zgodzi, ja sam bym się nie zgodził rok, dwa lata temu. Ale może coś w tym jest.
Dzięki rekwizytom nie tylko Mistrz Gry może docenić następną zaletę Czystych Rączek, którą jest: - język. Rety, jak dobrze to jest napisane! Lekko. Bezpretensjonalnie. Dokładnie. Z przytupem i mrugnięciem oka do czytelnika. Nie wiem, kto ostatni raz w Polsce tak dobrze z punktu widzenia roboty pisarskiej pisał erpegi – może Trzewik? A może Sapkowski?
- organizacja informacji. Każde miejsce, samowystarczalna całość, jest opisana na jednej, dwóch stronach, to znaczy – koniec z kartkowaniem. Nie ma bodaj ani jednego niepotrzebnego zdania. Strategiczne pogrubienia i zapadające w pamięć ilustracje.
Przezabawne, niewiarygodnie dopracowane, świetnie napisane. Będzie Quentin?
One thought on “Quentin 2016: Czyste Rączki”